Niestety! Liga elit znowu nie jest dla Nas. Po tylu latach oczekiwań, aż polski klub zagra w fazie grupowej Champions League, przyjdzie Nam jeszcze poczekać przynajmniej do przyszłego roku.

Co do meczu rewanżowego Legii ze Steauą można się rozpisywać i analizować wszystkie aspekty lub zwyczajnie pozostawić to bez komentarza. Wielka szkoda bo szansa była ogromna, a jak wcześniej już pisaliśmy, drużyna z Bukaresztu wcale nie taka straszna. Oglądając spotkanie trzeba zaznaczyć, że inicjatywa była po stronie legionistów. To oni prowadzili grę, naciskając rywala. Niesamowicie szarpał Kosecki, Bereszyński popisywał niekonwencjonalnymi zagraniami, Radović biegał do upadłego zdobywając bramkę. Walki nie można odmówić całemu zespołowi. Nawet fajnie było oglądać spotkanie, gdzie gra była szybka i płynna, a walka przenosiła raz po raz z jednej na drugą stronę pola bramkowego. Ja osobiście lubię otwarte mecze z przewaga ofensywy nad defensywą. Pytanie tylko co z tego, że Legia grała nieźle??? Nic! W 3 minuty dali sobie wbić 2 bramki po głupich błędach i praktycznie po 10 minutach mecz został już ustawiony. Legia naciskała, a Steaua doskonale się broniła wyprowadzając groźne kontry. Ostatecznie w doliczonym czasie gry Rzeźniczak zdobył gola, wyrównując spotkanie na 2:2, niestety takie zakończenie promowało drużynę z Bukaresztu, gdyż strzeliła więcej goli na wyjeździe…

Szkoda, szkoda, szkoda bo naprawdę dużo nie zabrakło. Na pocieszenie została jeszcze Liga Europejska i myślę, że w tych rozgrywkach legioniści sprawią jeszcze wiele radości swoim fanom! Obym się nie mylił 🙂